Już 3 miesiące bez sygnalizacji. “To jest jakaś kpina”
Dźwięki klaksonów, pisk opon hamujących nagle aut, piesi bojący się przejść przez ulicę i dodatkowo arcytrudny wyjazd z podporządkowanej – to codzienny widok na skrzyżowaniu ul. Wrocławskiej z ul. Wielkiej Niedźwiedzicy, gdzie już trzeci miesiąc nie działa sygnalizacja świetlna. Cierpliwość kierowców i pieszych już się wyczerpała.
– To jest jakaś kpina. Żeby tyle czasu trwała naprawa? To się nie mieści w głowie. A najbardziej ciekawi mnie to, gdzie są teraz ci robotnicy, bo rzadko ich widzę. Postawili jeden maszt i zniknęli – mówi nam pan Marian, mieszkający blisko tego skrzyżowania. – Czasem to powiem Panu, że za głowę się łapię. Często słychać klaksony i pisk hamowania, jeszcze ktoś tu zginie. Widać że pan Prezydent chyba tą ulicą nie jeździ, bo inaczej już dawno wszystko by działało – dodaje.
Sprawdziliśmy i faktycznie obserwacje naszego rozmówcy nie są przesadzone. Tylko dziś między 8.20 a 8.30 dało się zaobserwować dwie sytuacje w których kierowcy w ostatniej chwili z piskiem opon hamowali, umożliwiając pieszym przekroczenie jezdni na przejściu. Według zapowiedzi ZDM awaria miała być usunięta jeszcze w maju, tymczasem zbliża się koniec czerwca a sygnalizacji jak nie było tak nie ma.
Przypomnijmy, na początku marca silny wiatr obalił maszt na której zamontowana była sygnalizacja świetlna na skrzyżowaniu Wrocławskiej z ul. Wielkiej Niedźwiedzicy. Od tamtego czasu dla pieszych oraz kierowców, zwłaszcza tych chcących wyjechać z Wielkiej Niedźwiedzicy, rozpoczął się istny koszmar. Mimo zapowiedzi szybkiego usunięcia awarii ten koszmar trwa do dziś.