Ekstraklasa nie dla Legnicy. Fatalna Miedź słabsza od Stali
Po wyśmienitym meczu Miedzi z Zagłębiem Sosnowiec, kibice ostrzyli sobie zęby na mecz ze Stalą Mielec. To przeciwnik ze środka tabeli i wielu myślało, że czeka nas spacerek i łatwo wysokie zwycięstwo. Sęk w tym, że na mecz ze Stalą wyszła zupełnie inna Miedź niż ta, która wygrała z Zagłębiem Sosnowiec.
Już w pierwszych minutach meczu dało się zauważyć, że Miedź nie jest zbyt dobrze dysponowana. Gra do tyłu, podania do przodu niedokładne, mało ruchu w przodzie i paru zawodników zupełnie zagubionych, W szczególności Hunter Gorskie sprawiał wrażenie piłkarza, który nie wiedział po co w ogóle wyszedł na boisko i co niby ma na nim robić. Po parunastu minutach wielu kibiców miało wrażenie, że to nie Miedź a właśnie Stal walczy o grę w ekstraklasie, bo piłkarze z Mielca górowali nad legniczanami praktycznie pod każdym względem, łącznie z chęcią do gry.
Pierwszy sensowny strzał na bramkę Miedź oddała dopiero w 17 minucie, ale niecelne uderzenie Łobodzińskiego minęło słupek. Potem jeszcze próbował Vojtus, ale nie opanował podania. Niemrawość Miedzi podziałała mobilizująco na piłkarzy z Mielec, którzy wyczuli swoją szansę na coś więcej niż tylko jeden punkt. Częściej przebywali na połowie legniczan, częściej stwarzali zagrożenie pod bramką Kapsy i w powietrzu zaczęło pachnieć bramką dla Stali. W 41 minucie Stal przeprowadziła kontratak, do piłki doszedł Sobczak, który mimo asysty Huntera Gorskiego urwał się mu i strzałem z lewej strony pola karnego Miedzi pokonał Kapsę. Do przerwy Miedź przegrywała ze Stalą 0:1.
W szatni trener Tarasiewicz musiał chyba powiedzieć swoim piłkarzom kilka mocnych słów, bo Miedź wyszła na drugą połowę już bardziej zmotywowana. Na plus wpłynęła także zmiana słabego w I połowie Forsella na Rybickiego. Ochota do gry była nieco większa, ale niestety cały czas brakowało pomysłu na grę oraz dokładności a kolejne podania do tyłu coraz mocniej spotykały się z dezaprobatą kibiców. Szczęście uśmiechnęło się do Miedzi w 58 minucie. Jeden z zawodników Stali zagrał w polu karnym piłkę ręką i sędzia Wojciech Krztoń podyktował rzut karny dla Miedzi. Jedenastkę w gola pewnym strzałem zamienił Vojtus. Wynik brzmiał 1:1.
Kibice mieli nadzieję, że ta bramka podziała na Miedź mobilizująco ale niestety gra legniczan nadal była mocno nieporadna i nerwowa, podania w większości niedokładne i znowu Stal była drużyną, która miała więcej z gry. Piłkarze z Mielca byli doskonale zorganizowani, bardziej wybiegani, było widać że wiedzą czego chcą dokonać na tym boisku, co udowodnili już w 76 minucie. Sulewski doskonale dośrodkował z rzutu rożnego a podanie to precyzyjnym strzałem głową wykorzystał Kolev, podwyższając wynik na 1:2 dla Stali. Od tego momentu Stal zaczęła mądrze się bronić, korzystając z każdej okazji by urwać z meczu parę cennych sekund.
Legniczanie dążyli do wyrównania ale to nie był ewidentnie ich dzień. Nożyce Vojtusa efektowne ale niecelne, strzał Marquitosa wybroniony przez Liberę – to wszystko, na co stać było w tym meczu legniczan. Miało być łatwe zwycięstwo przybliżające Miedź do ekstraklasy a była fatalna gra i żenująca porażka, która praktycznie przekreśliła definitywnie awans Miedzi. Awans możliwy będzie tylko wtedy, gdy legniczanie wygrają wszystkie pozostałe 3 mecze a wszystkie drużyny będące przed Miedzią w tabeli przegrają wszystkie swoje mecze.
W tej chwili Miedź zajmuje 8 pozycję w tabeli z dorobkiem 48 punktów. Do 2 miejsca premiowanego awansem traci 5 punktów. To bardzo dużo biorąc pod uwagę fakt, że do końca sezonu pozostały tylko 3 mecze a drużyny nad nami, w tym drugie w tabeli Zagłębie Sosnowiec, nie odpuszczą awansu do najwyższej piłkarskiej klasy rozgrywkowej. Właściciel Miedzi, Andrzej Dadełło, jeśli chce mieć ekstraklasę w Legnicy, to będzie musiał sięgnąć po bardzo dużą miotłę i zadziałać nią nie tylko na ławce trenerskiej ale przede wszystkim w składzie drużyny.