Miedź Legnica
Michał Bednarski: – Po kontuzji nie ma już śladu, wracam do walki
Za Michałem Bednarskim okres żmudnej rehabilitacji i pracy nad powrotem do pełnej sprawności. Napastnik powoli wracał do treningów z drużyną, a w styczniu podejmie rywalizację o miejsce w składzie Miedzi w rundzie wiosennej. Z Michałem rozmawiamy o ostatnim trudnym dla niego okresie po zabiegu artroskopii kolana.
Ostatnie pół było najtrudniejszym czasem w Twojej dotychczasowej przygodzie z piłką?
– Tak, to na pewno był najtrudniejszy czas w mojej przygodzie z piłką. Po raz pierwszy kontuzja wykluczyła mnie na tak długo. Prawie cała runda bez grania. To bolało. Mam to jednak już za sobą, oddzielam to grubą kreską i patrzę tylko pozytywnie w przód.
Czułeś wsparcie w tym ciężkim okresie?
– Czułem się w Miedzi naprawdę bardzo dobrze. Każdy w klubie podszedł do mnie z wielką pomocą. Dało się to odczuć. Chłopaki z drużyny bardzo fajnie mnie przyjęli, zawsze pytali jak się czuję. Sztab szkoleniowy pomagał dobrym, motywującym słowem, dzięki czemu aż chciało się pracować, żeby jak najszybciej wrócić do gry. Dlatego chciałbym podziękować całemu klubowi, właścicielowi, zarządowi, że znalazłem się w rękach najlepszych specjalistów. Dziękuję naszym fizjoterapeutom. Maćkowi, który można powiedzieć, że postawił mnie na nogi i Matiemu, który w trakcie rehabilitacji dopiął wszystko na ostatni guzik, dzięki czemu wszystko było świetnie zorganizowane. Jak wspomniałem, dziękuję chłopakom, sztabowi szkoleniowemu, a z osobna trenerowi Wojtkowi Łobodzińskiemu, który wspólnymi treningami przypomniał mi wszystkie ruchy piłkarskie. Dało się odczuć ogromną pomoc ze strony klubu. Za to bardzo, z całego serca dziękuję. Zawsze będę o tym pamiętał, a teraz czas, żeby wziąć się do ciężkiej pracy, złapać formę i cieszyć kibiców poprzez zdobywanie bramek.
Niełatwo oglądało się poczynania kolegów z boku?
– Bardzo mnie to bolało. To jest najgorsze u piłkarza, gdy siedzi się na trybunach, ogląda kolegów, a w ciężkich chwilach pojawia się niemoc, bo nie można pomóc. To ogromny ból, ale jakoś dałem radę. Trzymałem mocno kciuki, kibicowałem czy to na trybunach, czy oglądając transmisję. Fajnie, że Kamil Zapolnik nastrzelał sporo bramek i przez całą rundę był zdrowy. Trzymałem za to kciuki, bo gdyby wypadł, trenerzy mogliby mieć problem z napastnikiem – na początku sezonu byli przekonani, że będą mieli mnie do dyspozycji, a okazało się inaczej. Dziękuję im za cierpliwość.
Jak przebiegała Twoja rehabilitacja? Na jakim etapie obecnie jesteś?
– Pierwsze dwa tygodnie po zabiegu musiałem spędzić w domu, leżąc na łóżku. To było najtrudniejsze. Następnie cały czas pracowałem indywidualnie z naszym klubowym fizjoterapeutą Maćkiem Kuczyńskim na siłowni w klubie. Z czasem zwiększaliśmy obciążenia, wzmacniając mięśnie i kolana. Ostatnim etapem były indywidualne, typowo piłkarskie treningi na boisku z trenerem Łobodzińskim. Jestem już po wejściu w treningi z drużyną i można powiedzieć, że robię wszystko to, co drużyna i po kontuzji nie ma już śladu.
Można więc przekazać dobrą informację, że w styczniu rozpoczniesz rywalizację o miejsce w składzie?
– Tak, od 11 stycznia wejdę do treningów z drużyną na pełnych obciążeniach i nie będzie już dla mnie żadnej taryfy ulgowej. To mnie bardzo cieszy i nie mogę się już tego doczekać. Wiadomo, w grudniu czekało mnie jeszcze trochę ciężkiej, indywidualnej roboty, a w styczniu przyjdę bardzo głodny gry i przygotowany pod każdym względem.
Właśnie o ten głód piłki chciałem zapytać. Mocno tęsknisz za ligowymi starciami?
– Tęsknota jest ogromna. Gdy po 2-3 miesiącach spędzonych na siłowni i w salach u fizjoterapeutów wyszedłem na boisko i nagle usłyszałem ten stukot metalowych korków, to już buzia cieszyła mi się jak u dziecka. Teraz jak wychodzę na treningi z drużyną to każde zagranie mnie cieszy. Może tak właśnie miało być, bym mógł to wszystko bardziej docenić, bo jest to najlepsze, co może być.
(źródło: Miedź Legnica)