Miedź przegrała w Poznaniu 2:1. Kontuzja Marquitosa
W meczu 10. kolejki LOTTO Ekstraklasy legnicka Miedź przegrała w Poznaniu z Lechem 2:1. Bramki dla Kolejorza strzelili Gytkjær (11′) i Amaral (51′), honorowe trafienie dla Miedzi zaliczył Mateusz Szczepaniak (73′). Złą wiadomością jest też dość poważnie wyglądająca kontuzja Marquitosa, który musiał opuścić boisko już w 19′ i na noszach został odtransportowany do szpitala.
Miedź rozpoczęła ten mecz w nieco odmienionym składzie – przede wszystkim między słupki wrócił Łukasz Sapela. To pokłosie paru niepewnych interwencji Kanibołockiego w ostatnich meczach. Swoją szansę od Dominika Nowaka dostali także: Mateusz Żyro, który znalazł się w wyjściowej jedenastce oraz Juan Camaro, który pojawił się w meczowej osiemnastce.
Początek meczu zaczął się od bojaźliwej gry Miedzi i frontalnych ataków gospodarzy, którzy już w pierwszych minutach mogli objąć prowadzenie, ale zdecydowanie zawodziła ich skuteczność. Niepokojąca była łatwość z jaką poznaniacy stwarzali sobie podbramkowe sytuacje, co już w 11 minucie meczu zaowocowało pierwszym golem dla Lecha. Akcję trójki Makuszewski – Amaral – Gytkjaer ten trzeci zamienia na bramkę.
Ten gol sprawił że gra Miedzi stała się bardziej nerwowa, pełna strat piłki i niedokładnych podań. Z pewnością wpływ na to miała sytuacja z 4′ minuty, kiedy to Janicki brutalnie fauluje Marquitosa, Hiszpan od tego momentu właściwie mało uczestniczy w grze i w 19′ minucie musi opuścić murawę. Co dziwne, za ten idiotyczny faul piłkarz Lecha nawet nie zobaczył żółtej kartki. Za Marquitosa wszedł Camara, ale widać było że mimo wysokich umiejętności jeszcze ma pewne zaległości taktyczne.
Pierwsza połowa kończy się prowadzeniem Lecha 1:0. Druga połowa też nie rozpoczęła się dla legniczan w sposób wymarzony – tym razem podanie Gytkjaera to Amaral mierzonym strzałem zamienia na gola dającego prowadzenie 2:0. Dopiero ten gol podziałał na piłkarzy Miedzi niczym zimny prysznic, bo ich gra się ożywiła i nabrała tempa. Dwukrotnie próbował Łobodziński, lecz niecelnie. W 56′ minucie piłka ociera się o rękę jednego z piłkarzy Lecha ale sędzia uznaje że nie było naruszenia przepisów. Co dziwne, podobna sytuacja w meczu Miedzi z Legią została uznana za powód do podyktowania rzutu karnego dla drużyny ze stolicy.
Chwile radości piłkarze Miedzi przeżyli dopiero w 73′ minucie. Obecny od minuty na murawie Mateusz Szczepaniak otrzymuje doskonałe podanie od Camary i strzela gola kontaktowego dla Miedzi. Legniczanie łapią wiatr w żagle i zaczynają napierać na bramkę Kolejorza. O sile drużyny z Legnicy decyduję teraz ci, którzy nie znaleźli się w wyjściowej jedenastce, czyli Camara, Piątkowski i Szczepaniak, ale mimo szans i okazji gol kontaktowy to wszystko, na co było stać legniczan tego wieczoru w Poznaniu. Miedź przegrywa to spotkanie 2:1.
Z postawy drużyny nie był (i nie mógł być) zadowolony trener Dominik Nowak. – Weszliśmy w ten mecz zbyt mało agresywnie. Nie byliśmy w stanie zrealizować środka pola. Lech się utrzymywał i tworzył sobie sytuacje. (..) Ci którzy weszli dali nam jakość ofensywną. Te ostatnie 20 minut, które zagraliśmy to za mało. Zdajemy sobie z tego sprawę. To nie był dobry występ Miedzi w Poznaniu. Za mało pracy i utrzymania się przy piłce. Momentami graliśmy zbyt bojaźliwie.
Po tej przegranej pierwsza ósemka zaczyna się Miedzi pomału oddalać. Wprawdzie zajmujemy 10 miejsce ale do ósmej drużyny już mamy 5 punktów straty. Przed legniczanami kolejny ciężki mecz – w najbliższy piątek na własnym stadionie podejmą wicelidera tabeli, drużynę Piasta Gliwice. Podopieczni Waldemara Fornalika grają w tym sezonie ciekawy, a przede wszystkim, skuteczny futbol. Mecz Miedzi z Piastem 5 października o godz. 18.00.