Niespodzianki nie było. Miedź Legnica – Legia Warszawa 1:4
W meczu 9. kolejki LOTTO Ekstraklasy legnicka Miedź uległa Legii Warszawa aż 1:4. Honorowe trafienie dla legnickiej drużyny zaliczył niezawodny Petteri Forsell (41′), gole dla Legii zdobyli: Cafú (22′, 89′), Kucharczyk (56′ z karnego) oraz Carlitos (79′). Przy czym trzeba od razu przyznać, że wynik nie do końca odzwierciedla przebieg meczu.
Komplet widzów obejrzał na stadionie im. Orła Białego naprawdę dobre widowisko. Mimo że do Legnicy przyjechał aktualny Mistrz Polski i klub z najwyższym budżetem w Ekstraklasie, to legniczanie już od samego początku chcieli udowodnić, że na boisku “pieniądze i tytuły nie grają”. W składzie wyjściowym znalazł się Rafał Augustyniak, który zdążył wrócić do zdrowia po ubiegłotygodniowej kontuzji, jednak tego meczu na pewno nie zaliczy do udanych.
To właśnie Augustyniak w 22 minucie meczu nie upilnował Cafú, który to bezbłędnie wykończył doskonałe dośrodkowanie Carlitosa i goście wyszli na prowadzenie. Cieszyli się nim przez prawie 20 minut. W 41 minucie dał o sobie znać Petteri Forsell; precyzyjnym i mierzonym strzałem przy lewym słupku bramki Legii doprowadził do wyrównania i Cierzniakowi pozostało tylko wyjąć piłkę z siatki. Miedź nawet mogła wyjść na prowadzenie, ale Marquitos w stuprocentowej sytuacji spudłował. Pierwsza połowa kończy się rezultatem 1:1 i wynik ten był adekwatny do przebiegu meczu, bo Miedź grała z Mistrzem Polski jak równy z równym.
Podobnie wyglądał początek drugiej połowy, jednak wszystko się zmieniło w 56 minucie meczu, kiedy to strzał Cafú w polu karnym Miedzi zablokował Augustyniak. Legioniści natychmiast reklamują zagranie ręką, sędzia Tomasz Musiał sprawdza to na powtórce w systemie VAR i… dyktuje rzut karny dla Legii, który na bramkę zamienia Michał Kucharczyk. Jest 1:2 dla Legionistów i niestety od tego momentu Miedź nie jest w stanie wrócić już na tory swojego stylu gry.
W defensywie zaczyna się pojawiać dużo niefrasobliwości, kilka strat o mały włos nie skończyło się kolejnymi golami dla Legii, ale albo brakowało dokładności albo dobrze ze swoich obowiązków wywiązywał się Kanibołocki. Jednak kolejne gole dla gości wisiały w powietrzu, co dokonało się w 79 minucie; silne i precyzyjne uderzenie Carlitosa w długi róg przelatuje obok bramkarza Miedzi i wpada do bramki. Jest 1:3 i Miedzi porażka na własnym stadionie dość poważnie zajrzała w oczy.
Ojamaa dwoił się i troił na lewym skrzydle ale jego dośrodkowania albo były przechwytywane przez defensywę Legii albo marnowane przez legniczan. Trener Dominik Nowak, widząc że jego drużynie zwyczajnie “nie idzie”, dokonuje zmian; na boisku pojawiają się kolejno: Piątkowski, Łobodziński i Szczepaniak. Jednak Legia nie tylko nie daje sobie strzelić gola, ale sama zadaje Miedzi decydujący cios; w 88 minucie meczu mocny strzał leci w środek bramki Miedzi, Kanibołocki wyciąga ręce by piłkę sparować, ta jednak przelatuje obok jego dłoni i wpada do bramki. Ten kuriozalny gol na 1:4 był “stemplem”, który przypieczętował zwycięstwo Legii, jednak biorąc po uwagę przebieg gry, nie do końca oddaje to, co działa się na boisku.
– Na pewno przez pryzmat wyniku jest to smutny wieczór w Legnicy. Chcieliśmy ten mecz wygrać. Taki był nasz cel. Graliśmy z mistrzem Polski, zespołem mającym duży potencjał indywidualny. – powiedział na pomeczowej konferencji Dominik Nowak, trener Miedzi. – Mimo porażki, dzisiaj jestem zadowolony z piłkarzy. Zespół wieloma fragmentami prezentował się bardzo dobrze na tle rywala. Musimy spokojnie w niedzielę wstać rano i wyjść z podniesionymi głowami. Będziemy dalej realizować swoją strategię. – dodał trener Nowak.
Przed Miedzią teraz kolejna trudna przeprawa w ramach LOTTO Ekstraklasy, w najbliższą niedzielę, 30 września o 18.00 legniczanie zagrają w Poznaniu z tamtejszym Lechem. Wcześniej jednak, bo w środę 26 września, czeka ich daleki wyjazd do Nowego Sącza na mecz z tamtejszą Sandecją, w ramach 1/32 Pucharu Polski.
Przegrac z mistrzem Polski i to po takiej postawie to zaden wstyd. Za tydzien pykamy Lecha i lecimy do przodu. Hej Miedz!
Tak, tylko że już trochę za dużo tych “pięknych” przegranych meczów
Moim zdaniem sędzia trochę nadgorliwie zareagował na te “rękę” Augustyniaka, w sumie 3/4 sędziów by to olało, trzeba było mieć dużo złych intencji by odgwizdać karnego, no ale wielkiej Legii trzeba było jakoś pomóc, nie?