Radosław Bella: Wciąż musimy iść do przodu, bo nie dotarliśmy jeszcze do celu
Sztab szkoleniowy Miedzi wykonał jesienią znakomitą pracę. O tym jak wyglądała ona z perspektywy asystenta trenera w rozmowie z Radosławem Bellą. Rozmowa opublikowana została na oficjalnej stronie Miedzi Legnica
Wrócił Pan do Miedzi po wcześniejszej pracy z drugim zespołem i w akademii. Pojawiło się zaskoczenie, gdy latem otrzymał Trener propozycję z Legnicy?
– Zaskoczeniem było to, że tak szybko trener Wojtek Łobodziński otrzymał swoją szansę. W momencie, gdy zobaczyłem, że do mnie dzwoni, przeczuwałem co jest grane. Dlatego z jednej strony pojawiło się zaskoczenie, a z drugiej nie do końca.
Jest to praca w nieco innej roli. Poprzednio w Miedzi prowadził Pan drugi zespół w roli pierwszego szkoleniowca. Teraz jest to rola asystenta w pierwszej drużynie. Jakie są różnice?
– Na pewno zmieniła się perspektywa patrzenia na różne kwestie, takie jak ocena zawodnika, radzenie sobie z presją, zarządzanie meczem. Teraz jestem odpowiedzialny za to, żeby dobrze podpowiadać w trakcie spotkania trenerowi Łobodzińskiemu oraz wspierać pierwszego szkoleniowca w procesie treningowym. Odpowiadam też za analizę rywala. W roli asystenta można zobaczyć wszystko z boku, co pozwala zyskać wartościowe spostrzeżenia. Jestem pierwszy raz w tej roli, ale widzę w tym bardzo dużo profitów. Czasem robiąc krok w tył, można wiele rzeczy podpatrzeć, zdobywając cenną naukę i doświadczenie.
Jak – tak bardziej szczegółowo – wygląda rola asystenta, czym się trener na co dzień zajmuje?
– Wspomagam trenera Łobodzińskiego w planowaniu procesu treningowego, treści taktycznych, analizuję rywala oraz indywidualnie naszych zawodników. Jestem również odpowiedzialny za stałe fragmenty gry w obronie oraz podsuwam różnego rodzaju pomysły jeśli chodzi o stałe fragmenty gry w ataku. Z racji obowiązków oglądam bardzo dużo meczów naszych rywali w Fortuna 1 Lidze.
Co baczniejsi obserwatorzy zauważyli, jak przy stałych fragmentach gry trener Łobodziński siada na ławce rezerwowych, a do akcji wkracza jego asystent. Widać, że współpraca w sztabie, nawet tak po ludzku, układa się bardzo dobrze.
– Zdecydowanie tak. To też potwierdza, że ta relacja jest partnerska. Oddanie odpowiedzialności za stałe fragmenty pokazuje, że trener Łobodziński ufa sztabowi. Podobnie jest w przypadku trenerów odpowiedzialnych za przygotowanie motoryczne i pracę z bramkarzami. Jest to widoczne.
Podczas jednej z pomeczowych konferencji trener Łobodziński dziękując sztabowi wspominał, że często musicie hamować jego emocje. Rzeczywiście pierwszy szkoleniowiec Miedzi jest tak emocjonalny? Na co dzień tego nie widać.
– Na pewno jest emocjonalny jeśli chodzi o sam mecz. Na co dzień jest bardzo spokojną osobą, którą cechuje duża mądrość jak na młody trenerski wiek. Faktycznie bywają jednak momenty w trakcie spotkania, w których pod wpływem emocji pewne rzeczy widzimy trochę inaczej. Kiedy trener Łobodziński siada na chwilę z nami i rozmawiamy na ławce rezerwowych przekazując swoje spostrzeżenia, wówczas ma możliwość szerszego spojrzenia na wszystko.
Rozgrywający najlepszy sezon w seniorskiej karierze Patryk Makuch często wspomina, że poświęca mu Pan wiele czasu w treningu indywidualnym. Satysfakcja pewnie też jest spora, że praca przynosi tak dobre efekty.
– Szczególnie duża jest wtedy, kiedy to nad czym pracowaliśmy akurat wyjdzie nam w meczu. Dlatego nie ukrywam, że najbardziej cieszył mnie gol z Widzewem. Zaraz przed oddaniem strzału na bramkę Patryk zrobił ruch do środka – były to dosłownie centymetry, które później przeważyły, że zabrakło ich Wrąblowi. To właśnie trenowaliśmy przed meczem w Łodzi. Takie rzeczy są chyba najfajniejsze, jeśli chodzi o pracę trenera asystenta w treningu indywidualnym. Aczkolwiek nie przypisywałbym zbyt dużej zasługi tylko temu. Ważną rolę odgrywa tu pomysł, jaki ma na napastnika trener Łobodziński i przede wszystkim sam Patryk, który bardzo ciężko pracuje.
Zatrzymajmy się jeszcze na moment przy Patryku, bo jest to zawodnik wprowadzany przez Pana do seniorskiej piłki w Miedzi. Jak duży postęp uczynił?
– Na pewno bardzo duży postęp taktyczny, co ma ważne znaczenie dla jego rozwoju. Patryk zawsze był takim rozbieganym środkowym napastnikiem. Teraz mimo, że wciąż ma te cechy, to gra dużo mądrzej. Wie kiedy wybiegać z pozycji, a kiedy na niej pozostać. Zrobił wyraźny postęp w elementach, których być może wielu kibiców nie zauważa, czyli w tym co robi nie posiadając futbolówki. Znacznie poprawił się w grze bez piłki i tu widzę przyczynę takiego progresu u niego.
Jak całościowo podsumuje trener jesień w wykonaniu Miedzi z własnej perspektywy?
– Cieszy mnie to, że dużo rzeczy, nad którymi pracowaliśmy na treningach w oparciu o nasze analizy potwierdziło się, co oznacza, że nie wymyślaliśmy koła na nowo. Wciąż pozostaje nam pole do poprawy. Mamy z trenerem Łobodzińskim już na to plan. Dlatego nie mogę się doczekać drugiej rundy. Chłodziłbym jednak hurraoptymistyczne nastroje związane z naszym bardzo dobrym wynikiem jesienią, bo wciąż jesteśmy w drodze, wciąż musimy iść do przodu, bo nie dotarliśmy jeszcze do celu.
Nad jakimi aspektami będziecie skupiać się podczas przygotowań?
– Wybraliśmy po 2-3 indywidualne elementy dla zawodników. Każdy z nich już na początku stycznia otrzyma od nas analizę, nad jakimi aspektami musi popracować, na co zwrócić uwagę. Gdy każdy poprawi się chociaż o jeden procent, to będzie to kilkanaście procent na korzyść zespołu.